Pocztówki z Japonii XXXVII

Miało być o czymś innym. Będzie o banie. O totalnym zakazie. „Turyści nie będą mieli wstępu do Gion!”, „Kary za fotografowanie Gejsz!”, „Mandaty za chodzenie po ulicach!”. Takie, a czasem nawet bardziej ekstremalne, zajawki pojawiły się na różnych platformach społecznościowych, ze szczególnym uwzględnieniem tych specjalizujących się bardziej w krótkich, niż długich, formach wideo. Przerażające wizje szykan wobec turystów są odmalowywane przez osoby pretendujące do miana influencerów. Oczywiście całość ma służyć tylko i wyłącznie zwiększeniu ilości reakcji, a nic tak dobrze temu nie służy jak przekonanie kogoś, że dzieje mu się straszna krzywda.

Prawda, jak zwykle bywa w takich sytuacjach, jest znacznie bardziej prozaiczna. Same ograniczenia nie są też niczym nowym, bo o przymiarkach do takich regulacji Japan Today pisało już cztery lata, z okładem, temu. Jeszcze przed pandemią!

Co więc się zmienia? Nie będzie można wchodzić na PRYWATNE ulice. Te, w większości wąziutkie, między posesjami. Wprowadzony zostaje też zakaz robienia z UKRYCIA lub BEZ ZGODY zdjęć geiko i maiko. Kara, za złamanie zasad ma mieć wysokość 10000¥. Kto i jak będzie egzekwował nowe ograniczenia? Tego jeszcze nie wiadomo, ale należy spodziewać się, że wszystko „wyjdzie w praniu”.

Osobiście jestem zdania, że prędzej, czy później takie ograniczenia musiały się pojawić. Gion jest oblegane przez turystów i, niestety, wielu z nich zachowuje się poniżej wszelkiej krytyki. Wchodzą gdzie chcą i robią co im się żywnie podoba. Fotografują albo z przyczajenia, albo, wprost przeciwnie, nachalnie łapią, ciągną i szarpią chcąc mieć zdjęcie z „gejszą”. Nie tędy droga. Jak zapewne zdążyliście się już zorientować działam w fandomie. Jeżdżę na konwenty fantastyczne kilka razy w roku. Na te małe, ale też naprawdę duże. I tak jak intensywnie pracuje się nad pewną świadomością uczestników, szczególnie tych nowych, co wolno, a co nie, tak podobne akcje powinny objąć turystów. Szczególnie jak wybierają się w „obce strony”. Jeżeli taka edukacja, skuteczna, nie będzie miała miejsca to turyści będą coraz bardziej ograniczani. Zadbajmy o szacunek, to szacunek też otrzymamy. Nie drwijmy i nie naśmiewajmy się też z kultury, którą przyjechaliśmy poznać. Warto też pamiętać, że noszenie tradycyjnego stroju, niezależnie od tego, czy jest to kimono, czy inny ubiór charakterystyczny dla danego regionu, nie jest automatycznie zachętą to zaczepiania. Nie fotografuj, a tym bardziej nie dotykaj, bez zgody. Wielokrotnie, przy różnych okazjach, prosiłem o możliwość wykonania zdjęcia konkretnej osobie i nigdy nie spotkałem się z odmową. Oczywiście nie oznacza to, że mamy posunąć się do absurdu i robiąc zdjęcia zatłoczonej ulicy mamy też każdego pytać o to czy mu to odpowiada, bo jest to nie realne, ale jeżeli tyczy się to tej jednej osoby, lub niewielkiej grupy, to warto. Czasem tego typu pytanie to świetny punkt startu do wartościowej rozmowy.

Kończąc. Wiele hałasu o nic.

Na zdjęciu, z premedytacją, Gion mam za plecami. Widok z mostu spinającego brzegi Kamo na restauracje na ulicy Ponto-chō.

Ciekawe co to się będzie działo, jak niektórzy się zorientują, że za chwilę będzie też opłata, całe 2000¥, za możliwość wejścia na Fuji…