Tohoku 2011 = 15881, 2668, 6142

Dzisiaj mija 2 rocznica wielkiego tsunami, które było wynikiem potwornego trzęsienia ziemi mającego miejsce u wybrzeży Japonii. Tysiące zginęło, zaginęło lub było rannych (tak, tak, to kolejne liczby z tytułu). Zniszczonych lub poważnie uszkodzonych zostało dwieście tysięcy budynków, co oznacza, że ponad pół miliona osób zostało pozbawionych dachu nad głową. Te wydarzenia, i mające potem miejsce problemy z elektrownią w Fukushimie Daiichi, przykuły uwagę obserwatorów do Kraju Kwitnącej Wiśni. Ruszyła wielka akcja pomocy i to zarówno tej strukturalnej, jak grupy ratowników, jak i bezpośredniej, można rzec od ludzi do ludzi. Popłynęły pieniądze, dary i słowa (oraz nuty) pełne otuchy. Wszyscy podziwialiśmy opanowanie osób dotkniętych katastrofą, zorganizowanie służb, szybkość działania. Oczywiście nie udało się uniknąć wpadek, ale w porównaniu z podobnymi tragediami mającymi miejsce w innych rejonach świata cała akcja była wręcz wzorcowa. Japonia przetrwała i zajęła się sprzątaniem i odbudową. Nadal jednak w rejonie Tohoku bardzo dużo jest do zrobienia, sytuacja osób tam mieszkających wracać do normy będzie latami.

Ponieważ piszę głównie o fotografii nie sposób tutaj wspomnieć i o tej, która uwieczniła tamte i następujące po nich dni. I nie mam tu na myśli zdjęć profesjonalistów nagrodzonych na WPP czy podobnych konkursach, bo ci pojechali do pracy i z pracy tej powrócili do ciepłych domów. Chciałem zwrócić uwagę na trzy projekty. Pierwszym z nich jest Rolls Tohoku będący rejestracją otaczającej ich rzeczywistości przez ofiary kataklizmu. Idea prosta, dajemy tym ludziom aparaty jednorazowe i prosimy o uwiecznienie rzeczy dla nich ważnych. Drugim z nich jest Photohoku, którego głównym założeniem jest pomoc w budowie nowych wspomnień. Odbywa się to poprzez zbiórkę i przekazanie aparatów fotograficznych osobom w schroniskach dla poszkodowanych oraz przekazaniem im „na dobry początek” albumu ze zdjęciem rodziny wykonanym Polaroidem. Ostatni to akcja wolontariuszy polegająca na czyszczeniu i udostępnieniu zdjęć z albumów znalezionych w morzach szczątków pozostałych po przejściu fali.Na koniec dwie grafiki, które wtedy poczyniłem. Nie zdecydowaliśmy się ich wystawić wtedy, ale dziś myślę, że mogą się pojawić. Pozwoliłem sobie skorzystać z drzeworytów Katsushika Hokusai (nowy wariant mógłby się nazywać „Kalifornijska surferka czekająca na falę tsunami”) i Utagawa Hiroshige dodając to i owo od siebie.