Shut up and shoot film

20110120233102_epson003s

 

Strasznie, nawet bardzo strasznie, drażni mnie jojczenie po forach o końcu fotografii analogowej. Co ciekawe, szczególnie mocno jest ono widoczne na tych, które skupiają głównie użytkowników aparatów cyfrowych. Nie wiem czy wynika to ze specyficznej perspektywy i wrażenia uczestników dyskusji, że wszyscy bez wyjątku dali się ponieść nurtowi cyfrowej rewolucji i zostali wkręceni w szaleństwo megapikseli, redukcji szumów, szukania martwych i nadmiernie ożywionych fragmentów matrycy oraz back i front fokusów. Lane są krokodyle łzy nad końcem epoki materiałów srebrowych podpierane wiadomościami o zaniechaniu tak produkcji, jak i wołania Kodachrome, czy wycofaniu z oferty co poniektórych filmów. Jednocześnie charakterystyczny jest pewien kompleks na punkcie fotografii analogowej, który co chwila objawia się próbami udowadnienia jak to cyfra jest lepsza w każdym aspekcie (obóz A) lub jak z użyciem PSuja można dobrze udawać wyniki uzyskiwane technikami tradycyjnymi (obóz B).
Obraz po ciemniowej strony mocy wygląda ciut inaczej. Faktycznie część materiałów zniknęło z półek, ale w ich miejsce pojawiło się kilka nowych, częstokroć znacznie lepszych. Po nagłym załamaniu sprzedaży filmów rynek się ustabilizował i jeśli wierzyć przeciekom od producentów obserwuje się nawet ostatnimi czasy tendencje wzrostowe. Mimo, że w lokalnych sklepikach trudno o duży wybór, to żyjemy w takich czasach, że możliwe jest szybkie i komfortowe uzupełnianie zapasów korzystające z oferty wyspecjalizowanych sprzedawców tak w kraju jak i za jego granicą. Nie ma też parcia, żeby komukolwiek udowadniać, że stosowane techniki są lepsze, bo wiadomo, że takie są, skoro świadomie zostały wybrane, aby na nich został oparty akt tworzenia. Dodatkowo analogowcy z perspektywy cyfrowej są dziwni, bo potrafią się podniecać osiemdziesięcioletnim aparatem, który fotografuje jak chce.
Więc drodzy przyjaciele zcyfryzowani, jeżeli faktycznie na sercu leży Wam przyszłość analoga i chcecie mieć satysfakcję, że przyłożyliście palec do przetrwania tego archaicznego sposobu rejestracji obrazu, jakim są halogenki srebra, kupcie raz do roku rolkę filmu. Nie oczekuje, że będziecie na niej robić zdjęcia, ale możecie podarować komuś, kto będzie miał pomysł do czego można ją użyć. Jeżeli jednak przełamiecie się i spróbujecie to może się okazać, że ścieżka, która przed Wami się otworzy może okazać się na tyle atrakcyjna, że podążycie nią mimo, że nie jest ona łatwa.
W sytuacji zaś gdy uważacie, że nie warto reanimować tego prawie trupa jakim jest według Was analog, idźcie spokojnie dalej własną drogą. Jak nie będziecie przeszkadzać to sobie poradzimy. Będziemy kupować kolejne filmy w postaci rolek, czy szitek i wyrażać siebie. I nawet jeżeli będzie to działanie niszowe, to tak jak malarstwo czy metalorytnictwo, nie zniknie całkowicie. W ostateczności powrócimy do szklanych płyt oblewanych samodzielnie w komórce po węglu i naświetlanych przy użyciu samodzielnie zbudowanego aparatu. Jednak na razie nic nie zapowiada, żeby dzień, w którym zostanie wykonany ostatni oblew, w ostatniej fabryce nadszedł jakoś bardzo szybko.
Zdjęcie służące za ilustrację wykonane zostało na Kodaku Ektarze 100, bardzo dobrym i bardzo niedawno wprowadzonym do produkcji negatywie dla procesu C-41, przy użyciu Maimiyi 645 Super.