645? Czyżby?

 

Pentax zaprezentował dziś swoje nowe dziecko, o którym opowieści ciągnące się od lat kilu zaczęły przypominać już brazylijską telenowelę. Zapowiadano, że już, już za chwilę premiera, to znów prawie ze łzami w oczach, zawieszano projekt twierdząc, że Świat nie jest jeszcze gotowy.
W sumie powinienem się cieszyć, bo jest to pierwszy średnioformatowy korpus cyfrowy, który z ceną zszedł, nieznacznie, ale jednak, poniżej magicznej granicy 10000 dolarów. Obejrzałem sobie specyfikację tego cuda i tu dopadły mnie wątpliwości. Po pierwsze skąd ta nazwa? Jakie to 645? Przecież ta matryca jest rozmiarami bliższa formatowi małego obrazka niż najmniejszemu średniemu. To tak jakby wmawiać ludziom, że APS-C to jest pełna klatka, a te parę milimetrów nie gra roli. Nie ładnie tak oszukiwać klienta. Ja rozumiem, że marketing, że nawiązanie do znakomitych, skądinąd, analogowych, starszych braci, ale nie róbmy ludzi w balona. To co Pentax oferuje, to taki średnioformatowy kropek. Wiem, że zaraz podniosą się głosy, że taki sam rozmiar mają matryce w cyfrowych dupkach Mamiyi i niewiele większe (38x46mm) są te w Hasselbladach, ale czy ktoś z Was widział na nich napis dumnie głoszący 645? Kolejna rzecz, która mi się rzuciła w oczy przy analizie danych technicznych to cała masa funkcji, których można się spodziewać w kompaktach czy tanich, czysto amatorskich, lustrzankach cyfrowych jak HDR, DRE kompensujące błędy naświetlania (sic!), czy udające obraz uzyskiwany na filmach odwracalnych. Nad jedenastopolowym atuofokusem, pomiarem macierzowym ekspozycji, czy trybem preselekcji czułości nie będę się wytrząsał mimo, że wydają mi się zbędne w sprzęcie tej klasy.
Niestety odnoszę wrażenie, że P645D jest adresowany raczej do niekoniecznie wymagającego, ale na pewno zamożnego amatora niż profesjonalisty i Mamiya, Leaf i Hasselblad spać może spokojnie, bo nic nie zapowiada, żeby dzisiejsza premiera spowodowała znaczące przetasowania na rynku.
Tak na zakończenie to mam nadzieję, że sam aparat jest lepiej dopracowany niż strona, która ma zająć się jego promocją, bo tam w menu znajdziecie głównie pozycje ze znaczącym napisem „Under construction”.