Żenua…

Właśnie widziałem sesję Britney Spears dla Candie’s zrobioną przez Annie Leibowitz, Marka Seligera i Terry Richardsona. I, co? I, kicha! Smutno mi się robi. O ile Leibowitz zaczęła się już dawno rozmieniać na drobne i jak dla mnie jest spadającą gwiazdą. Za fotografiami Richardsona nigdy nie przepadałem, bo jest w nich zero finezji i tyleż warsztatu, ot, lampa na wprost i walimy. To duża część prac Seligera na prawdę mi się podobała. Tu zaś jest wstrętna ramka, tona różu, godziny pracy w photoshopie i nijakie zdjęcie, ble!