Nikkor AI 135/2,8

Obecna cena na rynku wtórnym tego obiektywu to skandal! Jest nie tylko tani, ale również jasny, piekielnie ostry i pięknie rysuje.
Nikon stałoogniskowe stotrzydzieskipiątki robi od początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Początkowo ze światłem 4 i 3,5. W roku 1965 wprowadzono model 135/2,8, którego kolejna inkarnacja w wersji AI jest bohaterem tego artykułu. Od 1977 w ofercie znajduje się również wersja ze światłem 2.
Pierwsze zaskoczenie przy kontakcie z tym obiektywem powodują jego mikre rozmiary. Na tle większości współczesnych szkieł AF o podobnych parametrach jest po prostu mały. Ma średnicę 65 mm, długość 83 mm od bagnetu  i waży 430 gram. Pojawia się od razu pytanie, czy tak niepozorna optyka może dać satysfakcjonujące rezultaty. Okazuje się, że jak najbardziej.
Obiektyw jest wykonany bardzo solidnie. Sam metal i szkło (dokładnie 5 soczewek w 4 grupach). Wszystko spasowane idealnie, pierścień ostrości chodzi z idealnie dobranym oporem. W trakcie ostrzenia obiektyw zwiększa swoją długość z 83 mm do 130 mm. Osłona słoneczna o głębokości około 30 mm wyłożona czarnym aksamitem jest zintegrowana z tubusem i wysuwana więc nie sprawia problemów  transportowych. Pierścień przysłon ma skok co 1 EV od 2,8 do 32, a aparat prawidłowo odczytuje ustawioną wartość.
Ostrość jest nienaganna w centrum od w pełni otwartej przysłony. Na brzegu jest dobrze już dla 2,8 a od 4 ostrość nie ustępuje centrum.
Centrum.

Brzeg.

Oczywiście ostrość to nie wszystko, ale ogólne obrazowane tego obiektywu jest bardzo przyjemne z rewelacyjnym bokehem. To jest świetne szkło do portretu. Szkoda, że w swojej ofercie Nikon nie posiada jego odpowiednika z AF, wprawdzie jest 135/2 DC, ale jego cena czyni go bardzo nieprzystępną propozycją. Poniższy portret wykonany został na przysłonie 2,8.

Jedyne co mogę zarzucić temu obiektywowi to brak autofokusa, ale przy cenie w okolicach 200 złotych (tyle za niego dałem) nie ma konkurencji na rynku.